Urodziny z motywem Psiego Patrolu

Historię z wyborem motywu przewodniego na urodziny Julka znacie już z Facebooka. Przypomnę ją jednak tym, którzy o niej nie słyszeli. Otóż jakoś w styczniu zaczęłam powolutku planować Julkowe urodziny. Na Aliexpress i Instagramie natknęłam się na mnóstwo pięknych ozdób w tematyce indiańskim. Baaardzo mi podszedł ten motyw. Oczyma wyobraźni widziałam już siebie w stroju Pocahontas (znalazłam absolutnie przepiękny na Ali właśnie), Julka i Marcelka również przebranych za małych Indian (może nawet Adam dałby się namówić na  jakiś fajny pióropusz na głowę). No i do tego te łapacze snów jako dekoracje, drewniane dodatki, zaproszenia ze strzałami. Miałam zaplanowany już każdy szczegół. I kiedy usiadłam pewnego wieczoru na Aliexpress, żeby zamówić te wszystkie cuda, Adam zerknął mi przez ramię i zapytał: „Serio? Urodziny indiańskie? Dla kogo Ty robisz te urodziny? Dla siebie czy dla Julka?”. Odpowiedź była prosta. To mi podobał się ten motyw. To ja marzyłam o tych łapaczach, ślicznych ozdobnych opaskach na włosy, pióropuszach i drewnianych dodatkach. To zdecydowanie nie było marzenie Julka. Przyznam szczerze, że zrobiło mi się strasznie głupio. Trochę wkurzona, musiałam przyznać rację Mężowi. Przecież każdy wokół wie, że Julek ma totalnego hopla na punkcie metra, tramwajów, autobusów, liczb, wind i…Psiego Patrolu. Jako że moja wyobraźnia nie sięga tak daleko, żeby podjąć się zorganizowania urodzin z motywem pojazdów (choć może jakby się tak człowiek mocno skupił i poszukał…he he), wybór był prosty.

No to jedziemy z tym Psim Patrolem 🙂

Kiedy już się ugięłam i decyzja zapadła, musiałam najpierw wszystko porządnie zaplanować, żeby nie dostać przy okazji oczopląsu. Postanowiłam, że ma być Psi Patrol, ale na moich warunkach 🙂 Żadnej tandety (typu kubki z Psim Patrolem, talerzyki z Psim Patrolem, serwetki z Psim Patrolem…no nie? Nie ma takiej opcji. Po czymś takim bałabym się otworzyć lodówkę co by mi jakiś Ryder czy inny Chase z Rubblem  z niej nie wyskoczyli), żadnego plastiku, żadnej pstrokacizny. Wszystko miało być miłe dla oka. W miarę delikatne i nieprzekombinowane.

No więc do brzegu…

 

GIRLANDA BALONOWA I TORT

Jedyne co mi przyszło do głowy po obejrzeniu setek zdjęć na Pintereście, to to, że muszę zdecydować się na jakiś przewodni kolor. Padło na niebieski…A jak niebieski, no to Chase oczywiście. Jeden z ulubionych piesków Julka. Tak więc wiedziałam już, że tort i girlanda będą niebieskie. Tort znalazłam dosyć szybko.  W sumie żaden inny nie spodobał mi się tak jak ten właśnie. Napisałam do Kasi z SzamajTort, a przy okazji zamówiłam jeszcze u niej takie jakby niby lody. Tutaj tort i ciepłe lody:

 

Z girlandą nie było już tak łatwo. Najpierw chciałam pójść na łatwiznę i po prostu ją zamówić, ale jak sprawdziłam jaki to jest koszt, to stwierdziłam, że no way. Skoro mogę zrobić coś sama, to dlaczego mam płacić za coś tyle pieniędzy?! Potem obejrzałam tylko jakiś tutorial na YouTube i w teorii wiedziałam już o co w tej całej girlandzie chodzi. Wystarczyło tylko dobrać różne rozmiary  i odcienie balonów (wszystkie zamówiłam na partybudziki – pod zdjęciami, wrzucam PrintScreen zamówienia, żebyście wiedzieli jakie zamówiłam rozmiary), dokupić specjalną taśmę, na której „montuje się” te balony i koniecznie specjalne naklejki do łączenia balonów, no i przylepce do zawieszenia girlandy na ścianie. Aha, no i pompka. Nie zaczynaj tworzyć takiej girlandy bez pompki do balonów 🙂 Ot i cała filozofia. Oczywiście dobranie wszystkiego zajęło mi dosyć dużo czasu, ale nie było to na pewno trudne. Do ostatniej jednak chwili bałam się, że sobie nie poradzę z tym zadaniem. Zupełnie niepotrzebnie. Rozdzieliłam tylko zadania: Adam pompował balony, ja składałam je w całość. To znaczy w girlandę. Całość zajęła nam około dwóch godzin, więc nie tak źle. Teraz zrobiłabym już to szybciej, bo wiadomo… pierwszy raz zawsze najgorszy 🙂

A oto efekt końcowy:

 

Tutaj rozpiska z zamówieniem (wystarczy kliknąć i otworzyć):

balony

 

DREWNIANE DEKORY

Kolejnym elementem, którego potrzebowałam były drewniane dekory: tarcza Psiego Patrolu z imieniem Julek i czwórką, łapki jako ozdoba i topery na muffinki. Wszystko zamówiłam u Klaudii Z Drewniakowelove (pisałam o niej już wiele razy).

 

PIERNICZKI I CIASTECZKA

Urodziny jak to urodziny, rządzą się swoimi prawami, dlatego na słodkim stole nie mogło oczywiście zabraknąć słodkości. Na pierwszy ogień poszły pierniczki, które mogłam zamówić już 2 tygodnie wcześniej. Wybór padł na sweet_project_ciasteczka znaleziony na Instagramie. Ciasteczka natomiast robiliśmy już sami ze sprawdzonego przepisu na kruche ciasteczka z Kwestii Smaku. Foremki zamówiłam również u partybudziki (tak samo jak balony, taśmy do montowania itd.). Muffinki zawsze robię z tego samego sprawdzonego przepisu od Agi z crumbavenue (dostałam go 6 lat temu i wciąż jest moim ulubionym) i ich też nie mogło zabraknąć na naszym urodzinowym stole. Dodatek stanowiły jeszcze pianki zamoczone w polewie czekoladowej posypane kolorową posypką.

 

Jubilat był po prostu zachwycony, co tylko udowodniło, że jednak sprawianie radości innym jest dużo fajniejsze niż cieszenie swojego własnego oka 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

86 − = 82