Nie wiem czy widzieliście wczorajszy odcinek „Efektu Domina”…My tak…I nie mogę przestać myśleć o tym co zobaczyłam.
Lataliśmy poparzeni po domu jak w każdą niedzielę. Bo wiecie: nie wiadomo w co ręce włożyć. Czy najpierw robić obiad, czy sprzątać pokój dzieci, czy może jednak pranie złożyć (bo już wzięło i zaczęło z sypialni i przedpokoju, do dużego pokoju wchodzić). I nagle mój wzrok zamarł. Adam też się zatrzymał, żeby sprawdzić co przykuło moją uwagę. Nie odezwaliśmy się do siebie przez prawie cały czas trwania programu. Ja wiem, że to o to chodzi, żeby wzbudzić zainteresowanie ludzi i żeby szokować, no i w ogóle o to, żeby statystyki telewizji rosły, no ale ja nie mogę…Nie mogę przejść obojętnie obok tego co zobaczyłam…Ciągle mam przed oczami te biedne dzieci, które żyją na śmietnisku. Tak! Na śmietnisku! One nie idą tam, żeby znaleźć jakieś łupy, one tam ŻYJĄ. To wszystko dzieje się na Filipinach. Nie wiem jak Wam, ale mi Filipiny zawsze kojarzyły się z mniej więcej takim widokiem:
Źródło: www.ikedzierski.com
Podczas gdy od wczoraj, myśląc o tej wyspie, widzę już tylko to:
Na gigantycznym miejskim śmietnisku żyją tysiące ludzi, no a z nimi wiadomo też i dzieci. Takie maleńkie też…Takie jak mój Julek na przykład. Gardło mi się zaciska jak sobie pomyślę, że Juluś albo Marcynio mogliby tam biegać, jeść, spać, bawić się, chorować…
Patrząc na te dzieci, jedyne na co człowiek ma ochotę, to zabrać je do domu, umyć, nakarmić, ubrać, przytulić mocno. I pozwolić im się bawić. Najzwyczajniej w świecie. Bo nie tak powinno wyglądać ich dzieciństwo…
A ludzie tam żyją, bo każdego dnia usiłują zarobić jakieś pieniądze. W oparach smrodu i zgnilizny szukają odpadów, które można sprzedać po to by kupić za to coś do jedzenia. Szukają czegokolwiek co nadaje się jeszcze na sprzedaż. Ludzie żyją tam za dolara dziennie. Wyobrażasz sobie przeżyć dzień za mniej więcej 3,5 zł? Bo ja nie.
Te dzieci nie mają dostępu do lekarzy, do edukacji. Mimo to ludzie chcą mieć jak najwięcej dzieci, po to by chociaż jedno albo dwójkę z nich wykształcić. Jak? A no tak, że cała rodzina pracuje przy śmieciach, stara się zarobić pieniądze, po to by ten jeden się wykształcił i potem pomógł reszcie rodziny.
W reportażu wystąpił pewien Brytyjczyk, który w życiu tych ludzi odgrywa ogromną rolę. 8 lat temu przyjechał na Filipiny i poprzez edukację i sport próbuje wyrwać te dzieci z marazmu. Brytyjczyk ten założył dla dzieci szkołę i wspiera je w walce o lepsze jutro. Poznajemy na przykład dziewczynkę, która jest bardzo dobrze zapowiadającą się piłkarką. To jest szansa dla niej i dla jej rodziny. Jeśli będzie bardzo dobrze grała, może uda im się wyrwać z tego miejsca.
Przerażające, prawda?
I pomyśleć, że żyjąc w dokładnie tym samym czasie (w XXI wieku) , tylko w innym miejscu na ziemi, dla nas problemem jest to który samochód kupić, albo w której dzielnicy najlepiej wybrać mieszkanie albo dom.
Kurcze, a przecież tak naprawdę tak mało potrzeba, żeby być szczęśliwym. Tylko, że my o tym tak bardzo często zapominamy. Wystarczy czasem zatrzymać się na chwilę i docenić to co mamy.
Źródło: Karolka radzi
Zgadzam się w 100 %, kiedyś tego nie rozumiałem. Teraz jest inaczej i dzieją się rzeczy fantastyczne i niech tak zostanie.Wkrótce, wiem że będę mógł pomagac dzieciaka w potrzebie, może nie wszystkim, ale takich co spotkam na swojej drodze, wiem że to bedzie moja nastepna misja do wypełnienia.